 CFC Speed zainaugurowało turniejowy sezon 2012 zawodami w Bieruniu. Mecze w turnieju były grany do 1dwóch punktów, na zakładkę.
W dość niesprzyjającej aurze (opady śniegu oraz wiatr) rozpoczęliśmy zawody od spotkania z Cartel Cali aka Bulwers&Dziurnik. W tym momencie mamy małą śnieżycę na polu.
W pierwszym punkcie, po dość długiej wymianie, ulegliśmy kolegom ze Śląska. W drugim, który wygraliśmy, pogoda pokrzyżowała nam plany, po raz pierwszy i sędzia przyznał no point, ponieważ pomiar chrono klamki Waldka, który klepnął buzzer, wykazał 318. Wszystkie nasze klamki były chronowane przed turniejem w granicach 250fps, niestety i to było za mało. Ostatni punkt to już totalna klapa. Najpierw siada klamka Odo, gdzie na odwróconego plecami przeciwnika postanawia wypluć pięć kul przed siebie i zamilknąć, potem posłuszeństwa odmawia marker Waldka. Drużyna nie ma czym strzelać i przegrywa całe spotkanie. Następnie udajemy się do samochodu by "podgrzać markery". W tym momencie 3 z 4 ego nie działają. Pozostałe markery mają problemy żeby wyciągnąć 210 na chrono.
Trzeba również dodać, że turniej był organizowany tak, iż 4 drużyny obecnie grające mogły przebywać w dwóch pitach przy polu. Pozostali mieli przebywać w strefie graczy jakieś 20 metrów od pitów grających.
Na następny punkt z HT nie wyszliśmy w ogóle, ponieważ nie mieliśmy czym grać i nie słyszeliśmy przez zagłuszającą sprężarkę, że teraz jest nasza kolej. Drugi punkt wbiegliśmy na ostatnią chwilę, by ostatecznie przegrać go w 20 sekund - totalnie nie przygotowani.
Teraz czekała nas dłuższa przerwa i zaczęło się przejaśniać. Mogliśmy na spokojnie dogrzać sprzęt.
Kolejny mecz z O.D.A z Krakowa i kolejne problemy. Na pierwszy punkt wychodzimy w dwójkę, ponieważ chrono pokazuje za dużo na jednym markerze. Jak się później okazuje, chrono stacjonarne pokazywało średnio 20 fps mniej niż chrono na polu. O czym wiedzieli niektórzy z sędziów. Niestety, ci co wiedzieli, zostali "poproszeni przez kolegów" by nie zdradzali tej informacji :/.
Drugi punkt wygrywamy, grając już w pełnym składzie. Trzeci punkt zostaje opóźniony, ponieważ wiatr przewraca część słupów na których spiera się siatka.
Po wznowieniu wygrywamy trzeci punkt, kończąc wynikiem 1:2 na naszą korzyść.
Czwarty mecz z Invictus wygrywamy przez walkower, ponieważ drużyna się nie stawiła.
Piąty mecz z Zomo Team, bez większych problemów, wygrywamy 2:0.
Na koniec zostaje nam mecz ze zwycięzcą naszej grupy NextTeam Zambrów.
Pierwszy punkt wygrywają chłopaki z Zambrowa. Potem roszada taktyczna 2 Gsy na breaku i mamy stan 1:1. Ostatni punkt bardzo zacięty wygrywamy i mamy 2:1 na pocieszenie. Odo cudem wychodzi z fajki eliminując ostatniego zawodnika NextTeam. Jak się później okazało buzzer został klepnięty na sekundę przed końcem czasu meczu.
Na koniec słów kilka o organizatorach. Na pewno na plus praca sędziów, w tych warunkach spisali się naprawdę dobrze. Duża ilość namiotów. Można było pomacać najnowsze butle Safer, które prezentują się naprawdę dobrze. Pole i nawierzchnia jak na taką pogodę bardzo fajne. No i mały bar z ciepłymi posiłkami pozwalającymi nie zamarznąć, okazał się bardzo przydatny.
Na minusy składa się parę czynników. Pierwszy to mecze do 2 punktów. Granie na zakładkę, w tych warunkach wprowadza to mega zamieszanie w pitach przy polu. Dodatkowo pity dla graczy, obecnie nie grających, położone w miejscu oddalonym o 20 metrów i dodatkowo zagłuszanym przez sprężarkę, to również nieporozumienie. Chrono, do którego trzeba biec jakieś 15 metrów żeby sprawdzić marker pomiędzy grami równa się praktycznie przegrany punkt.
Pit area i chrono area powinny być lepiej zorganizowane.
Przy innych warunkach z działającym sprzętem, kto wie może wyszlibyśmy z grupy. |