Dobiegły końca fazy eliminacyjne poszczególnych regionów Polski Topballowej Ligi Trójek, nadszedł więc czas na podsumowanie ostatniej edycji i tego co w niedalekiej przyszłości.
Czwarta i zarazem ostatnia edycji Topballowej Ligi Trójek w Krakowie odbyła się 4 września; na turnieju spotkało się 14 drużyn z różnych zakątków Polski. Wśród ekip biorących udział w tym wydarzeniu nie zabrakło i dwóch częstochowskich drużyn: Cannon Fodder Częstochowa oraz PB Lovers, całe szczęście, tym razem, nie było nam dane spotkać się w jednej grupie, dzięki czemu uniknęliśmy bratobójczych pojedynków.
Miniony turniej okazał się bardzo emocjonujący i to już przed wyjazdem. Samo losowanie grup pozostawiło wiele do życzenia, gdyż zostały one ułożone niezgodnie z regulaminem, przez co PB Lovers musiało stawić czoła, bądź co bądź, bardzo trudnej drużynie - Therapy, lider klasyfikacji generalnej. Teoretycznie pojedynku tego nie powinno być, jednakże nie chcieliśmy wprowadzać już większego zamieszania, gdyż rozpiska meczy pojawiła się dopiero po godzinie 6:00 w dniu turnieju - start meczy godz. 9:00, grupa PB Lovers.
Między wierszami dowiedzieliśmy się zatem, iż PB Lovers trafiło do I grupy turnieju, pozostaje więc uzupełnić informację o to, że Cannon Fodder Częstochowa znalazło swoje miejsce w III grupie. Obie grupy miały swoje plusy i minusy, w grupie Loversów trudnością było wspomniane Therapy, zagadkę też stanowiło Intoxicated, z którym dawno nie mieliśmy styczności, oraz drużyna, której nazwa po raz pierwszy pojawiła się w rozpiskach turniejów wszelakich - tak, tak, wywiad rozpoznawczy przed turniejem działa intensywnie. W grupie naszych kolegów - CFC, widniały również dobre drużyny - Kameleon, Valkyrie oraz Bulwers, co za tym idzie wszystkie mecze wymagały nie małego wysiłku wobec siły przeciwnika.
PB Lovers rozpoczęło już od rana swoje zmagania w składzie: Krzysztof N. (Sonic), Adam S. (SAdam), Krzysztof K. (Kaczka) oraz Tomasz N. (Vicctis). Zawodnikom towarzyszyli koledzy z CFC pomagając sprawnie w przerwach między poszczególnymi punktami. Meczem otwierającym cały turniej było spotkanie PB Lovers vs Therapy. Częstochowscy zawodnicy walczyli zaciekle wyrównując mecz do wyniku 2:2, jednak ostatni punkt został zdobyty przez zawodników Therapy, co zapoczątkowało szalony wyścig za punktami. W obecnej sytuacji PB Lovers mogło się dostać do finału tylko dzięki dużej ilości punktów i promocji z pozycji "lucky looser'a", czyli najlepiej punktowanego drugiego miejsca w grupie. Przegrany mecz z wynikiem 2:3 dawał na to całkiem spore nadzieje.
Kolejne mecze nie trwały zbyt długo, kończąc się wynikami 3:0 dla PB Lovers, co nas niezmiernie cieszyło. W ostatnim meczu grupowym, przeciwnikiem żółto-zielonych była drużyna Intoxicated z Rzeszowa. Był to mecz, w którym ważyły się nasze losy, w związku z czym ciśnienie było spore. Podczas startu pierwszego punktu organizatorzy zagłuszyli sygnały sędziów sprężarką, co spowodowało dezorientację zawodników obu drużyn. Brak zastępczego sygnału niewerbalnego spowodował, że zarówno zawodnicy Intoxicated jak i PB Lovers rozpoczęli niewłaściwie mecz (brak lufy skierowanej do tyłu pola), skutkiem czego dwóch zawodników PBL dostało out na starcie meczu. Niestety kara dosięgła tylko zawodników z Częstochowy, oburzeni zatem tym faktem, podjęliśmy próbę powtórzenia meczu, jednakże sędziowie nie wyrazili na to zgody. W afekcie i buncie przeciwko niesprawiedliwemu werdyktowi PB Lovers poddało mecz; jednakże po krótkiej rozmowie z kapitanem drużyny przeciwnej, który zgodził się na powtórzenie meczu od nowa, kapitanowie przekonali sędziego by zagrać powtórnie. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:0 dla PB Lovers, tym samym dając drugie miejsce w grupie - co w przypadku jednej porażki 2:3, oraz reszcie wygranych 3:0 wydawać by się mogło najlepszym możliwym "przegranym wynikiem" w grupie... niestety się myliliśmy, o czym później.
Warto dodać, iż gra w pierwszej grupie była mocno utrudniona z powodu sędziów, niestety w 50% ich ilości - nieudolnych. Ta brutalna prawda mocno dała się we znaki w pierwszej grupie, tym bardziej, iż sędziów było tylko 4 na całym polu, co przy 50% szans na spotkanie się z sędziom nieznającym podstawowych zasad regulaminu i ogólnego obycia sędziowskiego przekłada się na mizerną ocenę ich pracy. W dalszych grupach sędziów było więcej, miejmy nadzieję, iż przybyli sędziowie powiększyli grono tych, którzy choć trochę wiedzą po co tam są. Tego niestety nie mogliśmy już stwierdzić. Choć koledzy z CFC może będą mogli nam to opisać.
Zmagania drugiej grupy możemy opisać jedynie z perspektywy słuchania strzałów przy złotym trunku, przejdziemy zatem od razu do grupy trzeciej, gdzie swoją grę prezentowali zawodnicy drużyny Cannon Fodder Częstochowa. W tym też miejscu, głosu udostępnimy zawodnikowi Cannon'ów - Łukaszowi O. (Odo).
Redaguje Łukasz Oduliński:
CFC Speed na IV i ostatnią edycję TLT w Krakowie stawiło się w składzie: Wojtek Anty Michalski, Sebastian Sebastuss Stefaniak, Waldemar Waldek Pluta, Lukasz Odo Oduliński(c).
Był to trzeci turniej CFC w Krakowie i jak się później okazało - najgorszy w całej historii zmagań drużyny na polach sup'airbollowych.
Swój udział zaczęliśmy od meczu z Bulweticiem, albo jak kto woli Hermwersami, czyli połączonymi siłami drużyn Bulwers i Hermetic. Chłopaki z południowej części Śląska okazali się dla nas za silni. Na jaw wyszedł brak ogrania w drużynie i zastój w kościach, spowodowany wakacyjną przerwą. Udało się urwać tylko jeden punkt i zdobyć bana dla kapitana. Ramping na markerze Oda przekraczał regulaminowe 10.5 bps i został on wykluczony z całego turnieju. Niestety nie udało się przekonać sędziego głównego, Szymona Kwatera, by potraktował sprawę tak jak miało to miejsce na ostatniej edycji, czyli banem na marker, a nie dla samego zawodnika. Sędzia postanowił być bardziej konsekwentny i trzymać się ściśle zasad regulaminu PLP. Być może chłopaki chcieli się poprawić za rażące błędy z I grupy (gdzie dla przypomnienia w meczu z Therapy, zawodnik drużyny przeciwnej dotknął banera, po czym został trafiony a sędzia zaliczył trafienie Therapy, zamiast krzyknąć "time" i wytrzeć nieważne ślady z zawodnika. Podobnych wpadek było więcej. Nasz mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Bulwetic.
Resztę turnieju CFC kończyło trójką: Waldek, Anty oraz Seba, która uległa najpierw Kameleonowi. Mecz z naszymi kolegami z Tarnowa zawsze były ciężkie i wyrównane, choć wynik rzadko to odzwierciedlał. Nie inaczej było tym razem. Kolejne starcie również okazało się nie po naszej myśli przegrywając z Valkyrią. Drużyna z Krakowa to już nie ten sam twór co w zeszłym roku, do tego na tej edycji byli wspomagani zawodnikiem z Assassins Kraków. Osłabione CFC nie dało rady, kończąc turniej z trzema porażkami na koncie.
Podsumowując całą edycję TLT Kraków trzeba zauważyć że cały turniej stał na wyższym poziomie jeśli chodzi o rywalizację z drużynami. Było znacznie więcej dobrych składów, a stare prezentowały dużo wyższy poziom niż w zeszłym roku, doskonałym przykładem jest drużyna Valkyria, która w TBC 2010 roku nie stanowiła większego zagrożenia, w tym roku jednak nie jednokrotnie sprawiała nie lada wyzwanie.
Niestety poziom sędziowania z edycji na edycję był coraz gorszy by w IV edycji sięgnąć dna. Mowa tu głównie o I grupie gdzie było 4 sędziów na polu (stanowczo za mało), decyzję były albo spóźnione, albo sędziowie w ogóle ich nie podejmowali. W reszcie turnieju było też kilka gaf, ale poszerzony skład sędziowski spisał się lepiej, choć do poziomu ubiegłorocznej edycji mu daleko.
Warto nadmienić, iż w tegorocznej edycji drużyny grały mecze 6 minutowe zamiast 8, a więc ograniczono czas jaki każda z drużyn spędzała na polu. IV edycja to też mniej meczy na polu dla większości drużyn, które nie wyszły z grup. CFC w dwóch pierwszych edycjach zagrało 4 mecze, w ostatniej tylko 3.
Poważnym błędem ze strony organizatorów, była decyzja o rozegraniu dodatkowego meczu pomiędzy drużyną z I oraz II grupy, by w ten sposób zrekompensować małą liczbę meczy. Fakt ten spowodował ogromne zamieszanie w systemie punktowania drużyn, choć system punktowy można było wytłumaczyć, nie usprawiedliwia to jednak organizatorów od faktu, iż w szczególnym przypadku ułożenia punktów - jaki właśnie się wydarzył, zabrali oni jakąkolwiek szansę na wyjście z grupy z pozycji "lucky loosera" w III grupie. Skonfrontowanie dwóch zespołów z I i II grupy spowodowało, iż w II grupie dwie drużyny uzyskały maksymalną ilość możliwych zwycięstw, tym samym obie te drużyny dostały się do finału.
Korzystając z otrzymanej okazji, pragnę podziękować chłopakom z Kameleon Tarnów za napoje energetyczne Blow, które osłodziły nam gorycz porażki. Gwarantuje, że jak w końcu z nimi wygramy, to też ich jakoś podniesiemy na duchu.
//koniec relacji Ł.O.
Do pełnego obrazu turnieju brakuje już tylko jednego, wyników. Więc teraz już tylko krótko o wynikach...
Jak już zostało wcześniej powiedziane, Cannon Fodder Częstochowa nie miało niestety szczęśliwego dnia, lokując się tym samym na 12 miejscu IV edycji oraz 11 miejscu rankingu generalnego Krakowskiej dywizji Topballowej Ligi Trójek.
PB Lovers zajęło 5 lokatę podczas turnieju, miejsce to dzieliliśmy wspólnie z drużyną Kameleon (III grupa), uzyskując jednakową ilość punktów. Wynik ten pozwolił PB Lovers uplasować się na 2 miejscu rankingu generalnego, również ex aequo z drużyną Kameleon Tarnów. Awans na drugie miejsce Krakowskiej dywizji pozwolił na wejście do krajowego finału, który odbędzie się już 2 października. W finale zagra 8 drużyn z całej Polski.
W perspektywie skończonego cyklu rozgrywek w regionie południowym, warto by podsumować to, jak wyglądał turniej w tym roku, jednakże sporo już zostało powiedziane przez Łukasza, pozwolę zatem pozostawić jego wypowiedź, jako podsumowanie sezonu w Krakowie. Powiem tylko, iż również i w naszym odczuciu - PB Lovers - turniej był daleki od tego, jaki pamiętamy z ubiegłego sezonu.